reklama

Parada wspomnień

Środa, 17 Marzec 2021

Zbliża się Dzień św. Patryka, największe święto w Irlandii. W tym roku znowu będziemy je świętowali raczej w zaciszu domowym. Kościoły i puby zamknięte, imprezy odwołane. Planuje się jakieś wirtualne wydarzenia ale umówmy się: to nigdy nie będzie to samo. Zapraszam więc Państwa w krótką sentymentalną podróż do czasów nie tak w końcu odległych, gdy również Polonia w wielu irlandzkich miastach brała udział w uroczystych paradach w tym najważniejszym dla Irlandczyków dniu.

17 marca w całej Irlandii tradycyjnie odbywały się uroczyste parady, później ludzie spotykali się w pubach gdzie obowiązkowo trzeba było wychylić kilka piw lub szklaneczek whiskey. Oczywiście nie zawsze tak było: jeszcze raptem jedną/dwie generacje temu tego dnia obowiązywał zakaz sprzedaży alkoholu, puby były zamknięte a ludzie spędzali ten dzień na modlitwie w kościele. Z ciekawostek: do dzisiaj tego dnia w irlandzkich kościołach święci się i rozdaje wiernym koniczynę. Jak pamiętamy, św. Patryk wykorzystał tę roślinę aby wyjaśniać pierwszym irlandzkim chrześcijanom dogmat o Trójcy Świętej. Niespodziewanie rok temu epidemia koronawirusa zakłóciła ten stosunkowo nowy porządek. Puby, tak jak niegdyś, zostały w większości zamknięte, parady /ostatnio już kompletnie nie mające nic wspólnego ze św. Patrykiem/ odwołane za to ludzie chcący udać się do kościoła zastali zamknięte drzwi.

Wróćmy jednak do czasów minionych gdy piwo lało się strumieniami a Polacy również brali udział w paradach w Irlandii. Oczywiście nie zawsze i nie wszyscy ale o tym za chwilę bo na razie mała dygresja: wiele razy czytałem w różnych internetowych mediach że tego dnia serwuje się zielone piwo. Nigdy czegoś takiego nie widziałem a bywało się tego dnia w tym czy innym pubie. Inna rzecz że to święto zawsze spędzałem w Cork, może gdzie indziej jak choćby w kosmopolitycznym Dublinie jest inaczej? Swoją drogą, jedyne zielone piwo jakie kiedykolwiek piłem to Zielone Biłgorajskie i /mam nadzieję że wydawca MIR-a wybaczy mi tę kryptoreklamę za którą nie wziąłem jednak ani eurocenta/ było to najlepsze piwo jakie w swoim niekrótkim już przecież życiu wypiłem.

Skoro wspomniałem o Dublinie to rzecz znamienna: o ile w innych irlandzkich miastach i miasteczkach Polacy potrafili się zorganizować i wystawiać swoje reprezentacje w tych paradach, tak w Dublinie chyba nigdy się to nie udało. Dziwne, zważywszy na to że to właśnie w tym mieście zamieszkuje najwięcej Rodaków na Zielonej Wyspie. Z całą pewnością Polacy udział w paradach brali ale raczej jako członkowie innych grup, tanecznych, sportowych, itp. ale nie jako reprezentacja mniejszości narodowej czy chociażby tej czy innej konkretnej organizacji polonijnej. Jak to jest że wszędzie się udawało a w Dublinie - nie? Czy to dlatego że, jak twierdzą złośliwi, najprościej jest kupić bilet do Dublina /z całymi późniejszymi tego konsekwencjami/? To nie znaczy że w stolicy Irlandii nie powstało wiele świetnych polonijnych inicjatyw ale z reguły były to projekty twórczych jednostek które samodzielnie wykonywały tytaniczną pracę a nie rezultat działania tej czy innej polonijnej organizacji, które akurat w tym mieście funkcjonują - takie odnoszę wrażenie, być może błędne - bardziej jako kluby towarzyskie dla swoich członków, nie wnosząc zgoła nic do rozwoju polskiej diaspory w tym kraju. Jest to, powtórzę, moja subiektywna opinia którą jednak wyrobiłem sobie po wieloletniej obserwacji działalności polonijnych organizacji w tym mieście.

W innych miastach Polonia z reguły co roku bierze czynny udział w świętopatrykowych paradach. Śmiem twierdzić że najbardziej widoczne jest to właśnie w Cork, mieście w którym przypadek sprawił że zamieszkałem i ten przypadek trwa już siedemnasty rok. Przypomnę więc pokrótce jak to się zaczęło i jak trwało przez ponad dekadę. Po raz pierwszy Polonia w Cork wzięła udział w paradzie w 2006 roku. Poprowadziło ją działające wówczas /mniej więcej w latach 2005-2006/ Polskie Centrum Cork, grupa Rodaków skupiona przy kościele oo. Augustianów w tym mieście. Po nieudanej próbie zorganizowania grupy w 2007 roku, ponownie corkowska Polonia wzięła udział w paradzie w 2008 roku, tym razem za pośrednictwem Stowarzyszenia Polonijnego MyCork, które czyniło to z sukcesem co roku przez kolejną dekadę, zdobywając w tym czasie trzy razy nagrodę "Best Overall Entry"dla najlepszej grupy, było to w latach: 2008, 2010 i 2011. Osobną grupę prowadziła Polska Szkoła w Cork.

Sam nie tylko obserwowałem te parady ale przez pierwsze lata czynnie brałem w nich udział. W 2008 roku polska grupa zaprezentowała m.in. do muzyki Vivaldiego "Cztery Polskie Pory Roku". Ja byłem Panem Lato, czyli defilowałem w plastikowej tafli "wody" z żaglem w dłoni, przystrojony m.in. w słomkowy kapelusz. Rok później tematem parady był "Cosmic Chaos". Wolontariusze przygotowali szereg rekwizytów: słońce, księżyc, planety i meteoryty, a także kosmiczną rakietę. Polskim akcentem w naszej grupie był przede wszystkim Mikołaj Kopernik w którego również osobiście się wcieliłem, dodatkowo niosąc baner przypominający że był on polskim astronomem. Naszemu pokazowi towarzyszyła polska muzyka, m.in. "Noc Komety" Budki Suflera i "Ucieczka z tropiku" Marka Bilińskiego oraz dym wytwarzany przez specjalną maszynę co wywarło niesamowite wrażenie na publiczności. W roku 2010 temat parady to "Ships to Shore", który nawiązywał do nadmorskiego położenia miasta. Znowu przygotowaliśmy szereg rekwizytów: były kajaki, łódź żaglowa, nurkowie, ryby a nawet warszawska syrenka. Byłem wówczas przebrany za... łódź i maszerowałem w towarzystwie dwóch dziewcząt przebranych z kolei za średniowieczne wieże, odtworzyliśmy w ten sposób herb Cork. Nie zabrakło także polskich biało - czerwonych akcentów a pokaz wzbogacony był także o muzykę szantową.

Przez kolejne dwa lata obserwowałem paradę jako widz. W 2011 roku tematem było "Happiness" a w 2012 "Going for Gold, Cork Games 2012", w obydwu tych latach oczywiście w paradzie brali udział zarówno członkowie MyCork jak i Polska Szkoła w Cork. Kolejny rok to "The Gathering, hands across the Water", wówczas po raz pierwszy paradę otworzyła grupa polskich motocyklistów. Z kolei w 2014 roku tematem parady były "Legendy", polska grupa nawiązała do niego postacią Syrenki. Oprócz tego z okazji 10-lecia wejścia Polski do UE Polonia poszliśmy pod hasłem "Thank You Ireland 2004-2014". Tutaj muszę się pochwalić bo był to naprawdę świetny pokaz polskiej grupy której udział w paradzie koordynowała moja wówczas przyszła żona, Agnieszka, która z kolei w 2015 roku, podczas przemarszu obok trybuny honorowej na której znajdowały się władze miasta, przekazała ówczesnej pani burmistrz Cork Mary Shields prawdziwie polski bochenek chleba. Miły akcent, bardzo ciepło przyjęty przez panią burmistrz. W 2016 roku również nie zabrakło reprezentacji Polonii: polonijne organizacje w Cork stworzyły jedna grupę, tym razem pod przewodnictwem Szkolnego Punktu Konsultacyjnego w Cork.

Trochę dziwna sytuacja zaistniała w kolejnym, 2017 roku: w irlandzkim Cork organizatorzy po raz pierwszy wydali zakaz używania flag narodowych /oprócz irlandzkiej/ podczas uroczystej parady. Dotyczył on również polskiej grupy. Ambasada RP w Dublinie tradycyjnie nie kiwnęła nawet palcem w tej sprawie. Jednak żadna grupa /oprócz polskiej/ nie zastosowała się do tego zakazu, zresztą dzień przed paradą odwołanego i wszyscy pozostali poszli pod własnymi, narodowymi flagami. Dla przypomnienia: organizatorzy z corkowskiego urzędu miasta rozesłali do koordynatorów poszczególnych grup e-mail o treści /w moim tłumaczeniu/: "Tematem tegorocznego festiwalu jest "Cork - Miasto Wspólnoty, Kultury i Handlu". Jest ważnym żeby uczestnicy parady utrzymywali jej neutralny charakter a nasze zasady nie pozwalają na reklamę o charakterze handlowym, deklaracji politycznych lub treści które mogłyby spowodować niepokój innych grup ludzi. Jest to dzień w którym w irlandzkim duchu świętujemy naszą dumną kulturę i dzielimy się nią z tymi, którzy dołączyli do nas w duchu prawdziwej integracji. Otrzymaliście listę zasad, więc powinniście zapewnić przestrzeganie ich przez innych. Proszę unikać używania flag narodowych innych niż flaga Irlandii lub lokalne proporce i emblematy". Powie ktoś - i bardzo dobrze, to irlandzkie święto więc oni określają zasady. Takie komentarze zdecydowanie dominowały też w internecie na polonijnych stronach. Tak, ale niezupełnie. Miałoby to sens gdyby chodziło np. o obchody rocznicy Powstania Wielkanocnego lub podobnego wydarzenia, ale parada w Dniu św. Patryka to zawsze było najpierw święto emigrantów. Pierwsze parady urządzali w XVIII w. irlandzcy emigranci w USA. Do Irlandii trafiły znacznie później - pierwsza parada na Zielonej Wyspie miała miejsce w 1903 r. w Waterford. Jeszcze do niedawna Dzień św. Patryka huczniej był obchodzony za granicą /nie tylko przez Irlandczyków/ niż na Zielonej Wyspie. Czy jest to więc wyłącznie irlandzkie święto, skoro jest jest obchodzone na całym świecie przez miliony ludzi nie będących Irlandczykami? Tak czy owak podniósł się medialny szum i kilkanaście godzin przed paradą urząd miasta wycofał się z tego "zakazu" i przeprosił wszystkich koordynatorów za "nieporozumienie", stwierdzając że flagi narodowe jak najbardziej są dozwolone.

W 2018 roku po raz pierwszy od dziesięciu lat zabrakło polskiej grupy. Do tej pory w paradzie w Cork szły jak już wspomniałem dwie polskie grupy: pierwszą prowadziło Stowarzyszenie MyCork, drugą - Polska Szkoła w Cork. W ostatnich dwóch latach były też próby stworzenia jednej grupy. Dlaczego w tym roku zabrakło Polonii? MyCork miało ciężką passę, co do Polskiej Szkoły to na swojej stronie na fb opublikowała oświadczenie: "Z uwagi na niewielką ilość deklaracji uczestnictwa w paradzie rodziców i dzieci oraz problemów z ubezpieczeniem Rada Rodziców oraz Grono podjęły decyzję o nieuczestniczeniu w tegorocznej paradzie." Przy czym, wg mnie, kluczowa rolę odegrał brak ubezpieczenia bo z frekwencją był problem co roku. Wracając do parady: odbyła się jak co roku jednak z wyraźną nadreprezentacją Chińczyków /było ich co najmniej z cztery różne grupy/ oraz po raz pierwszy wzięła udział oficjalna reprezentacja organizacji działającej na rzecz: "lesbijek i kobiet biseksualnych".

W 2019 roku na szczęście Polonia wróciła do czynnego udziału w paradzie w Cork. Tematem parady, którego zresztą prawie nikt nie przestrzegał, była "Historia Cork". Nowością na paradzie był nie tylko po raz pierwszy przemarsz pod ogromnymi tęczowymi sztandarami "LGBT+ Community Cork". Był nim również należący do władz miasta samochód który ustawiony w poprzek blokował wjazd na ulicę którą przeszła parada. Było to ewidentne zabezpieczenie antyterrorystyczne mające za zadanie zatrzymać lub przynajmniej spowolnić ewentualny atak terrorysty chcącego wjechać samochodem w tłum ludzi. Takie ataki miały wówczas wtedy miejsce w kilku krajach Europy. No cóż, kiedyś wystarczyło że w tym miejscu stał jeden funkcjonariusz policji. Kiedyś. Czas przeszły, dokonany.

I tak oto dotarliśmy do końca tej sentymentalnej podróży po corkowskich paradach w czasach gdy Polonia zaczęła być częścią irlandzkiej społeczności w tym mieście. O roku 2020 wspominać nie ma sensu, bardziej przypominał on stypę niż wesołe irlandzkie narodowe święto. W tym roku jak wspomniałem na wstępie co prawda planuje się jakieś wirtualne wydarzenia ale nie ma to większego sensu. Człowiek jest istotą społeczną, do wspólnego świętowania potrzebuje zdecydowanie bardziej osobistego kontaktu niż ekran telewizora czy komputera.

Jak to śpiewał Kult w piosence której tytuł zapożyczyłem do tego tekstu: "nie, nie, nie, te czasy już nie powtórzą się!" Jednak w tym przypadku zdecydowanie bardziej preferuję Tilt z jego nadzieją że "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie". Mam nadzieję, że już w przyszłym roku, czego Państwu i sobie życzę.