Shamek w Dublinie - co polska husaria ma wspólnego z Irlandią ?
Polska husaria była w XVII w. najlepszą i najskuteczniejszą jazdą. Mimo że najczęściej walczyła przeciwko liczniejszym siłom przeciwnika, to odnosiła wiele prześwietnych zwycięstw. Do największych należą te odniesione w bitwach pod Kircholmem, Kłuszynem, Chocimiem, Trzcianą i Wiedniem. Było ich oczywiście znacznie więcej.
Przykładem może być bitwa pod Kircholmem, która odbyła się 27 września 1605 r. podczas wojny polsko-szwedzkiej. Gdy Szwedzi zaczęli oblegać Rygę, na odsiecz jej ruszyła armia pod dowództwem hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Jego siły liczyły ok. 3600 żołnierzy, w tym 2600 jazdy (głównie husarii). Przeciwko sobie miał armię szwedzką pod komendą króla Karola IX, która liczyła ok. 11 tys. żołnierzy. Obaj wodzowie stanęli przeciwko sobie pod Kircholmem położonym ok. 25 km od Rygi. Bitwę udało się wygrać Polakom. Skalę polskiego zwycięstwa najlepiej ilustrują straty obu stron. Polacy stracili ok. 100 żołnierzy, podczas gdy szwedzkie straty wynosiły nawet 9 tys.
Od razu nasuwa się pytanie, co ta historia ma wspólnego z Irlandią. Pozornie nic. Ale już parę razy udało mi się udowodnić, że pozory bardzo mylą, a historia lubi się powtarzać...
We wrześniu Irlandczycy będą obchodzić rocznicę bitwy pod Jadotville w Kongo. To, co wydarzyło się w ciągu pięciu dni (13–16 września 1961 r.), jest mało znaną, ale zadziwiającą historią o heroizmie i bohaterskiej żołnierskiej odwadze. Przedstawiam historię z Afryki...
Kongo, podobnie jak wiele krajów afrykańskich w latach po drugiej wojnie światowej, zwróciło się przeciwko swojemu europejskiemu władcy (Belgii) i ogłosiło niepodległość w 1960 r. Nowy rząd był źle przygotowany do nowej roli, więc Rada Bezpieczeństwa ONZ dla wsparcia ustanowiła Pokojową Operacje (Misję) ONZ w Kongo. W chaosie Moise Czombe, polityk chrześcijański i antykomunistyczny wspierany przez niektóre kraje europejskie, ogłosił niezależność bogatej w surowce prowincji Katanga od Demokratycznej Republiki Konga. Siły ONZ stały się stroną wojny domowej między rządem centralnym a Katangą, którą wspierały także Rodezja i Republika Południowej Afryki.
W ramach pokojowej (rozjemczej) misji ONZ do Jadotville, strategicznego, bogatego w minerały (m.in. uran, miedź, złoto, srebro, cynk, kobalt) obszaru miasta w Katandze, wysłano Kompanię „A” z 35 Batalionu Piechoty Armii Irlandzkiej z rozkazami ochrony głównie belgijskich osadników. Siły ONZ w dużej mierze stacjonowały w stolicy prowincji Elisabethville, 80 mil na południowy wschód od Jadotville.
To, co wydawało się prostą misją, zakończyło się desperacką walką na śmierć i życie – Irlandczycy walczyli z dobrze uzbrojonym wrogiem, który składał się z żołnierzy Katangi wspieranych przez europejskich najemników, którzy przewyższali ich liczebnie ok. 20:1. Komendant Pat Quinlan, błyskotliwy oficer dowodzący Kompanią „A”, zauważył głęboką wrogość wobec swoich ludzi w Jadotville i zaczął organizować solidny obwód obronny wokół bazy. 42-letni oficer kazał swoim ludziom kopać okopy o głębokości 1,5 m, gromadzić zapasy wody i nosić broń przez cały czas. Jego instynktowne działania okazały się zbawienne. Gdy większość jego ludzi była na mszy 13 września, Katanganie zaatakowali – prawdopodobnie w celu wzięcia Irlandczyków do niewoli i wykorzystania ich jako „karty przetargowej” w negocjacjach z Organizacją Narodów Zjednoczonych. Kompania została całkowicie „uwięziona”.
Irlandczycy byli bardzo lekko uzbrojeni w moździerze 60 mm, karabiny maszynowe Vickers, strzeleckie działa przeciwpancerne i lekkie karabiny maszynowe Bren. Mieli jedną ciężarówkę, dwa jeepy i „często przerywaną” łączność radiową. Miejscowi mieli wsparcie artyleryjskie i powietrzne. Żołnierze byli ostrzeliwani przez moździerze i ciężki ogień karabinów maszynowych, a nawet zbombardowani przez odrzutowiec Fouga. Katanganie z determinacją atakowali i cofali się raz za razem...
Żołnierze Irlandzcy bez wody i amunicji nie mieli innego wyjścia, jak po pięciu dniach poddać się... Podsumowując: 156 irlandzkich żołnierzy stawiło czoła ok. 3 tys. żołnierzom katangańskim i najemnym uzbrojonym w nowoczesną broń, w tym artylerię, moździerze i odrzutowiec. Zabili ok. 300 napastników. Nie zginął żaden irlandzki żołnierz, a tylko pięciu zostało rannych... To raczej porównywalny wyczyn do dokonań naszych przodków!
Dodam jeszcze, że po powrocie do Irlandii żołnierzy potraktowano jak tchórzy. Nawet nazywano ich „jełopami z Jadotville”, a całą sprawę politycznie „zamieciono pod dywan”. Podobno, żeby uniknąć konfliktu i trzeciej wojny światowej… Dopiero w 2005 r. rząd Irlandii oficjalnie uznał żołnierzy Kompani „A” za bohaterów.
Więcej na ten temat przeczytacie w książce Declana Powera „Oblężenie Jadotville. Prawdziwa historia zapomnianej bitwy armii irlandzkiej” („The Siege of Jadotville”). Na Netflixie można obejrzeć film pod tym samym tytułem.
Przemysław Zbieroń