Wybran w koniczynie: o Wielkim Poście, szacunku i umiejętności odróżniania plew od ziaren
Czas Wielkiego Postu, zwłaszcza od ludzi wierzących, wymaga sporo wyrzeczeń. Wszystko, co piękne i dobre nie może przyjść w życiu zbyt lekko. Bo jeśli przychodzi ot tak, to niewiele przywiązujemy do tego wagi. To samo tyczy wiernych Kościoła katolickiego, ale i samego Kościoła. To ma wpływ także na tych, co deklarują, że są antyklerykałami, wierzącymi, ale niepraktykującymi itp.
W dzisiejszym świecie, gdzie absolutnie każdy ma być aksjomatycznie poprawny, znikają granice dobra i zła. W tym świecie nie ma już miejsca na własne opinie, przemyślenia czy osądy. Chodzi o szacunek i tolerancję! – głoszą heroldowie nowych czasów. Kropka. Ale czy stworzenie świata jedynkowego albo zerowego ma sens?
Gdy wsłuchamy się w pieśń Lennona „Imagine”, to dotknie nas smutna fala nihilizmu. Jeśli nie będą obowiązywać żadne reguły i zasady, to świat i my staniemy się lepsi? – tak dociekam z nadejściem Wielkiego Postu. Czy gdy nie będzie państw, religii i żadnej własności, to bandyci spokornieją, bogaci wyjadą do Afryki i Azji, by nakarmić głodne dzieci, a chińskie władze dadzą autonomię Ujgurom?
Wielki Post, przynajmniej dla mnie, to czas zmierzenia się z własnym cieniem, o którym mówi Biblia, ale i Carl Jung. To czas wywleczenia na zewnątrz mnie tego, co we mnie złe, pyszne, niedobre i… Spalenie tego na ołtarzu wiosny, która budzi się do życia i pamiątki zmartwychwstania Mesjasza.
Ktoś powie (albo napisze): „I w miesięczniku «MIR» ewangelizują na siłę! A gdzie tu tolerancja i równość?”. No właśnie, gdzie?
Gdzie nasza prawda i droga na wprost? Oto antyklerykałów spotykałem przed pandemią podczas święcenia koszyczków z paschą. Tych, którzy utyskiwali na Kościół spotykałem często biadolących, że „były problemy od czarnych z karteczką do chrztu albo do ślubu”. I przykładów mógłbym mnożyć.
Bądźmy zawsze szczerzy i prawdziwi. I to bez względu na nasze religijne (bądź nie), polityczne czy obyczajowe sztandary. Naszemu zaś polskiemu Kościołowi katolickiemu życzę refleksji katolickiego Kościoła irlandzkiego, który odsiał ziarno od plew. Miejsce księży bandytów pedofili jest w więzieniu, tak jak miejsce pedofilów artystów, dziennikarzy, polityków czy nauczycieli.
20 maja 2009 r. opublikowano raport specjalnej irlandzkiej Komisji Krajowej do spraw Ochrony Dzieci w irlandzkim Kościele katolickim. Co prawda o przypadkach łamania prawa wobec dzieci w ośrodkach wychowawczych prowadzonych przez Kościół mówiło się od dawna, niemniej jednak skala problemu zaskoczyła wszystkich.
O samym raporcie wierni w Irlandii usłyszeli po raz pierwszy podczas obchodów Wielkanocy. W specjalnym liście pasterskim irlandzki ówczesny prymas Sean Brady i emerytowany dziś arcybiskup Dublina Diarmuid Martin pisali o „wielkim szoku, jaki zgotuje w umysłach i sercach wiernych ten dokument”.
Trudno się dziwić. Kościół zamiast chronić i bronić dzieci i młodzież, których powierzono mu na wychowanie, zadawał ból i cierpienie. Zamiast miłości i zrozumienia były gwałty i ciosy. Zamiast miłosierdzia i spokoju – łzy i strach. To samo czeka Kościół w Polsce, a biskupi nie mogą zaklinać tych znaków czasu. Bogu dzięki, że są tacy kapłani jak ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który mówi wprost: Kościół musi się oczyścić ze zła i występku. Duchownych, którzy tuszują grzech w Kościele trzeba nazywać jego przeciwnikami.
Ale odrodzony i oczyszczony Kościół musi raczej skupić się na pokazywaniu swojej siły letnim wierzącym i niepraktykującym i skupić się na ich ponownym złowieniu w sieci wiary niż na organizowaniu chociażby „dni islamu w Kościele katolickim”.
Już widzę plakaty w okolicach Mekki i samym świętym mieście muzułmanów nawołującym do wspólnych modlitw z chrześcijanami…
Życząc zdrowia, wolności i myślenia –
Wybran, czyli Tomasz Wybranowski