Wybran w koniczynie - Dzień Polonii i Polaków za Granicą
Kolejny rok, kolejna wiosna i kolejny 2 maja za nami a my… A My wciąż na Wyspie. Mniemam tak, widząc oczami duszy jak Państwo czytają mój felieton. Dlaczego padła we wstępie data: 2 maja? To Dzień Polonii i Polaków za Granicą, który obchodzimy od 2 maja 2002 roku.
Święto ustanowił Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, z inicjatywy Senatu. W preambule możemy przeczytać: „W dowód uznania wielowiekowego dorobku i wkładu Polonii i Polaków za granicą w odzyskanie przez Polskę niepodległości.”
Przy tej okazji warto przez chwilę zastanowić się jacy jesteśmy irlandzka Polonio? Czy staliśmy się już obywatelami świata, którzy powoli zatracają ducha polskości i kulturowe korzenie? A może żyjemy jeszcze w wielkim wykroku i niezdecydowaniu, nie wiedząc do którego świata bardziej przynależymy – irlandzkiego czy polskiego? A może zapominamy o Polsce, Polakach – rodakach i jesteśmy już Irlandczykami (cokolwiek to nie znaczy i językowo nie brzmi)?...
Liczba: 122 500 - tyle tysięcy Polaków żyje obecnie w Irlandii (Badanie Census 2016)
Jesteśmy chyba (piszę z podpórką retoryczną) jedyną diasporą, która jest totalnie zdezintegrowana i generalnie za sobą nie przepada. Jeszcze przed przejazdem do Irlandii, a było to 16 lat temu, słyszałem tylko jedno: „uważaj na rodaków”, „nie daj się oszukać Polakom”, „unikaj swoich, lepiej z obcymi”. Co jest takiego w nas Polakach, że wyzwalamy z myślą o sobie wszelkie złe moce i negatywności? Inne nacje wspierają siebie i umieją znaleźć wspólny język. Z zazdrością patrzę na Nigeryjczyków, Brazylijczyków, Włochów a także Czechów i Słowaków, którzy potrafią siebie nawzajem szanować i wspólnie coś dobrego zrobić.
A z nami jak w tym powiedzeniu: gdzie spotka się trzech Polaków, tam trzy różne zdania na ten sam temat! Ale nigdy wspólne! Dlaczego? Gdybym to wiedział mógłbym być dożywotnym premierem RP na uchodźctwie. W Irlandii. Oczywiście żartuję!