Pandemia zabierze domy
Eksperci finansowi ostrzegają, że już wkrótce nawet 16 tysięcy rodzin w Irlandii może stracić swoje domy na skutek opóźnień w spłatach kredytów hipotecznych. Taki może być paradoksalny efekt końca pandemii i jednocześnie końca specjalnego zasiłku – Pandemic Unemployment Payment.
W tej chwili już ponad 55 tysięcy rodzin zalega ze spłatami, a w przypadku aż 25 tysięcy z nich zaległości sięgają dwóch lat. Te 55 tysięcy to niemal 8 procent wszystkich gospodarstw domowych, które spłacają w bankach kredyty na domy i mieszkania. Dane z Banku Centralnego wskazują, że zaległości w spłatach jest wprawdzie o niemal 10 tysięcy mniej niż rok temu, ale po pierwsze jest to skutek mniejszej liczby kredytów udzielanych przez banki w ciągu ostatnich miesięcy, a po drugie wynika to z faktu, że wiele rodzin zalegających wcześniej ze spłatami już straciło swoje nieruchomości na rzecz banków.
Specjaliści wróżą, że koniec pandemii będzie oznaczał poważny wzrost liczby przejęć przez banki domów i mieszkań. Wiele rodzin, które teraz wiążą koniec z końcem dzięki rządowym zasiłkom pandemicznym, może stanąć w obliczu kłopotów finansowych po zakończeniu tego wsparcia.
Zgodnie z decyzją rządu Pandemic Unemployment Payment ma być wypłacany do końca czerwca. Zasiłek ten, mający zapewnić wsparcie dla pracowników, którzy stracili pracę wskutek pandemii koronawirusa i zamrożenia gospodarki, prawdopodobnie zostanie przedłużony na kolejne tygodnie. Jednak nie będzie on przedłużany w nieskończoność, a dopiero kiedy wypłaty się zakończą, poznamy prawdziwą skalę bezrobocia spowodowanego zamknięciem wielu firm podczas pandemii koronawirusa.
Wszyscy eksperci zgadzają się, że pandemia i zamrożenie gospodarki będzie miało dalekosiężne skutki dla dziesiątek, jeśli nie setek, obywateli Irlandii. Jak poważne będą to skutki, w zasadzie nie wiadomo. Dopóki trwa rządowe wsparcie, dopóty nie znamy prawdziwej skali bezrobocia i dopóty nie będzie wiadomo jak wiele rodzin nie udźwignie finansowych ciężarów związanych ze spłatami kredytów hipotecznych.
Z jednej strony mamy tysiące rodzin, które żyją w lekkim zawieszeniu i nie wiedzą ani kiedy Pandemic Unemployment Payment się skończy, ani czy ich miejsca pracy będą nadal istniały po ponownym otwarciu gospodarki. Najpoważniejsze powody do zmartwienia mają pracownicy sektora gastronomicznego, hotelarskiego i turystycznego. Wiele firm z tych branż już ogłosiło upadłość albo zapowiedziało, że zrobi to, kiedy tylko zakończy się rządowe wsparcie.
Z drugiej strony mamy banki, które nie będą oczekiwać w nieskończoność na spłaty zaciągniętych w nich kredytów, szczególnie wobec pogarszającej się sytuacji na rynkach finansowych i spadku popytu na kredyty komercyjne. Można spodziewać się, że bankowcy nie będą mieli skrupułów przed zajmowaniem zadłużonych nieruchomości czy przed odsprzedażą „złych kredytów” firmom windykacyjnym.
Jak to się skończy dla ściśniętych finansowo rodzin, nie trzeba chyba tłumaczyć. Tysiące z nich mogą po prostu stracić domy czy mieszkania i trafić dosłownie na ulicę, bowiem rynek nieruchomości pod wynajem wcale nie wygląda lepiej.
Organizacje zajmujące się pomocą zadłużonym rodzinom czy tym zagrożonym bezdomnością mówią otwarcie o narastającym kryzysie. Ich zdaniem około połowa z długotrwale zadłużonych rodzin, czyli tych niespłacających kredytów hipotecznych od ponad dwóch lat, będzie zmuszona do wyprowadzki. Do nich dołączy kilka tysięcy rodzin, które dobrowolnie „oddadzą bankom klucze”, godząc się z tym, że nie stać ich na dalsze spłaty i nie chcąc popadać w spiralę zadłużenia.
Tych drugich będzie z pewnością znacznie mniej, bo większość nie podda się bez walki. Niektórzy będą starali się z bankami pertraktować, inni po prostu przestaną płacić i nie będą odbierać korespondencji z banku, jeszcze inni uznają, że niewielkie spłaty wystarczą bankom. Niestety prędzej czy później wszyscy oni spotkają się z dobrze opłacanymi prawnikami banków w sądach, a sędziowie nie będą mieli innego wyjścia, jak wydać wyroki skazujące dłużników i ich rodziny na bezdomność, a przynajmniej na utratę domu, i zmuszając ich do wynajęcia sobie mieszkania czy domu.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że w początkowym okresie pandemii banki zdecydowały się dobrowolnie odroczyć spłaty kredytów hipotecznych dla klientów, którzy o to prosili. Niestety „wakacje kredytowe” nie mogą trwać wiecznie. W większości przypadków skończyły się one w pierwszym kwartale tego roku lub zakończą się przed czerwcem. A warto pamiętać, że „wakacje kredytowe” to jedynie zawieszenie spłat, po którym trzeba spłacić wszystkie zaległości. Oczywiście wiele rodzin nie będzie na to stać, co tylko przyczyni się do zwiększenia fali przejęć nieruchomości.
Skutkować to będzie coraz większą liczbą tzw. złych kredytów oraz rosnącą niechęcią banków do udzielania pożyczek. Czyli na rynku będzie mniej pieniędzy, a co za tym idzie – firmy będą miały utrudniony dostęp do linii kredytowych i mniej środków na rozwój tak konieczny w chwili, kiedy pandemia ustanie.
Jakie będą skutki, chyba nie trzeba wyjaśniać, bo każdy wie, co się dzieje, kiedy firma nie może się rozwijać, kiedy nie może zwiększać zatrudnienia albo chociażby utrzymać miejsc pracy.
Czy w związku z tym Irlandię czeka kryzys podobny do tego, który pamiętamy z roku 2008? Niektórzy twierdzą, że tamta recesja będzie wspominana z rozrzewnieniem wobec tego, co może czekać gospodarkę, która w zasadzie tak niedawno nosiła miano Celtyckiego Tygrysa.
Miejmy nadzieję, że się mylą.
Krzysztof Wiśniewski