reklama

Wybran w koniczynie

Piątek, 19 Listopad 2021

Jesień w natarciu. I chmury coraz cięższe, bardziej ołowiane. I wody więcej, nie tylko w kanałach dublińskich, rzece Liffey, ale i witrażach katedry św. Patryka. Owa jesienność przywołuje poetycki nastrój. Za miesiąc powrócę do poetyckich historii Seamusa Heaneya i moich z nim rozmów. Dziś literacko. Gdy myślę o najbardziej jesiennej książce, to od razu na głos wypowiadam: „Dublińczycy” i James Joyce! Nie każdy wie, bo i nie musi, że w tym roku wspominamy 80. rocznicę śmierci twórcy „Ulissesa”.

James Joyce to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnej literatury. Był piewcą Dublina i jego mieszkańców, wielkim miłośnikiem tego miasta, ale i jego najzagorzalszym krytykiem zarazem. Aby poznać klimat utworów Joyce’a, nie wystarczy ich tylko przeczytać. „Dublińczycy”, „Portret artysty z czasów młodości” czy nieśmiertelny „Ulisses” to labirynty symboli i odnośników historyczno-obyczajowych i liczne nawiązania do życia zwykłych mieszkańców Dublina z przełomu wieków XIX i XX. Joyce kochał i nienawidził Dublina. Tymi samymi uczuciami darzył swoją ojczyznę, którą często na kartach swoich utworów (wykorzystując podobieństwo brzmieniowo-onomatopeiczne) nazywał „Errorland”, zamiast „Ireland”. Joyce jako miłośnik Irlandii i jednocześnie jej najzagorzalszy krytyk i przeciwnik, piętnował obskurantyzm, rozliczne przywary rodaków, w szczególności alkoholizm i… totalny brak logiki i racjonalnego myślenia.

Śledząc jego biografię, nasuwa się refleksja, że był to człowiek pełen sprzeczności. Targały nim dwa dajmoniony, duchy sprawcze dobra i zła, smutku i radości, osamotnienia wewnętrznego i wielkiej witalności, głodu życia. Krytycy i badacze literaccy byli albo gorącymi wielbicielami Joyce’a, albo zaciekłymi przeciwnikami jego twórczości i stylu życia. Mann, Eliot, Seldes chwalili go za odwagę, bezkompromisowość, nową prawdę psychologiczną i artystyczną, wreszcie za śmiałe łamanie utartych konwencji narracyjnych. Przeciwnicy poetyki autora „Ulissesa” ganili go za „ośmieszanie tematów ważnych i grubiańskie szkalowanie wybitnych person”, chaotyczność narracyjną i... pornografię.

Literacki powiew świeżości

Musimy jednak mieć świadomość, że ze spuścizny literackiej tego krnąbrnego syna Dublina czerpali jak ze świeżego źródła m.in. Wiliam Faulkner, Thomas Eliot, Virginia Woolf, Samuel Beckett (inny wybitny Irlandczyk), Dylan Thomas czy sam Truman Capote – autor „Śniadania u Tiffany’ego”.

Siłą nowatorstwa Joyce’a w dziedzinie prozy było śmiałe eksperymentowanie z substancją czasu, totalna afirmacja w ciągu narracyjnym niczym nieskrępowanego monologu wewnętrznego (słynny strumień świadomości – stream of consciousness zawarty w monologu Molly Bloom w „Ulissesie”), wreszcie kreowanie symultanicznej konstrukcji powieści („Portret artysty z czasów młodości”, „Ulisses”).

A co z wizerunkiem Dublina w utworach Jamesa Joyce’a? Dzisiaj, ponad sto lat później od momentu, gdy nasz bohater w ekstrawaganckim stroju przemierzał ulice tego miasta, na każdym niemal kroku natykamy się na pamiątki związane z życiem autora „Dublińczyków”. Rozważania o poszczególnych utworach Joyce’a będą stanowić dla nas kanwę opowieści o jego burzliwym życiu.

Ucieczka…James Joyce wszystkim kojarzy się z Irlandią. To banał i truizm, ale co ciekawe i zaskakujące James Joyce więzy z Irlandią zerwał w wieku niespełna 22 lat. W 1904 roku, wraz ze swoją towarzyszką życia Norą Barnacle, wyjechał z Irlandii, rozpoczynając życie włóczęgi i tułacza. Najpierw osiadł we Włoszech, gdzie często zmieniał miejsce pobytu i rozliczne, dorywcze prace. Potem z rodziną żył we Francji, by w końcu dokonać żywota w Szwajcarii.

James Joyce zadebiutował w 1907 roku zbiorem wierszy „Chamber Music” – „Muzyka kameralna” (Karol Szymanowski pod koniec lat 20. ubiegłego wieku skomponował muzykę do czterech wierszy z tomu „Chamber Music” Joyce’a. Wiersze przełożył na język polski Jarosław Iwaszkiewicz). Jednak krytycy i biografowie zgodnie uważają za jego rzeczywisty i w pełni dojrzały edytorsko debiut zbiór opowiadań „Dublińczycy”.

Młody Joyce patrzył na Dublin okiem dekadenta zranionego chorobą końca wieku. Fin de siècle uosabia złowrogo brzmiąca fraza unosząca się nad wersetami „Dublińczyków”:

„(...) Nad Dublinem unosi się wszech

ogarniający odór rozkładu (…)”

Ten metafizyczny ból duszy miał swoje ucieleśnienie także w fizycznej istocie. Trzeba pamiętać, że Irlandia przełomu XIX i XX wieku była sceną, gdzie panował polityczny chaos i anarchia, szczególnie od daty obalenia rządów i śmierci Jamesa Stewarta Parnella (patrz ramka). Niedożywienie i katastrofalne warunki sanitarne sprawiają, że tysiące Irlandczyków umiera z powodu głodu i chorób zakaźnych (pomiędzy rokiem 1848 a 1853 śmiertelność osiągnęła poziom najwyższy w ówczesnej Europie bez wojen i krwawych zajść). Wielka nędza, alkoholizm i plaga syfilisu to obraz stolicy Irlandii początku XX wieku. Joyce z dokładnością cyfrowej kamery przelewał te smutne obrazy na papier.

Wierność i dokładność to cechy stylu Joyce’a. Bez względu na to, czy opisywał szare, skąpane w błocie kamieniczki miasta, czy ziemisto-brązowe twarze Irlandczyków skąpane w odorze taniego alkoholu – ten opis musiał być wierny. Dzięki dokładności odwzorowywania rzeczywistości, brudnej i beznadziejnej, krytycy literatury często przyrównują go do wielkich mistrzów francuskiego naturalizmu – Zoli i Flauberta („ach ten Joyce – ten irlandzki Zola”). Sam Joyce przestrzegał jednak czytelnika przed dosłownym rozumieniem jego utworów: „Chcę, aby czytelnik rozumiał mnie (moje słowa) zawsze raczej przez to – co sugeruję, niż przez to – co bezpośrednio przedstawiam” – tak zwykł mawiać autor „Ulissesa”. Co to oznacza? Tylko jedno – poszukiwanie „drugiego dna”, rzeczywistej idei utworu, ukrytej często przez naturalistyczne detale, które w pozycjach Joyce’a stają się kolejnym poziomem ku poznaniu symbolicznego uniwersum wszechświata.

„Dublińczycy”

W zbiorze „Dublińczycy” James Joyce umieścił 15 opowiadań. Na swój wyrafinowany sposób „Dublińczyków” z ich kronikarską, prawie reporterską dokładnością można przyrównać do „Opowieści kanterberyjskich” G. Chaucera. „Czasy inne, a ludzie – ich problemy, dusze i serca – wciąż te same. Te same wciąż...” – chce się zacytować jednego z romantycznych klasyków. Głównym tematem „Dublińczyków” – motywem, który spaja wszystkie opowiadania – jest upadek wszelkiej wartości. Owo zagubienie „tego, co najistotniejsze” oddala tytułowych mieszkańców Dublina od spełnienia marzeń. Upadek wartości uosabia pijaństwo, dekadenckie rozpasanie seksualne, obskurantyzm duchowieństwa, zakłamanie i prymitywizm myślowy mieszczaństwa, wreszcie całkowity paraliż irlandzkiej sceny politycznej po śmierci Charlesa S. Parnella.

Te niespełnione marzenia Joyce nazywa „długim, powolnym konaniem dzieci starej maciory (Irlandii), która powoli pożera własny pomiot”.

Joyce upatrywał upadku irlandzkiego ducha w brytyjskim zniewoleniu i braku wiary synów prastarej Hibernii, iż stan beznadziei można przezwyciężyć czynem.

Henryk Sienkiewicz w czasach zaborów pisał „ku pokrzepieniu serc”, a James Joyce (w moim odczuciu) pisał o Irlandczykach i dla Irlandczyków szczerą i brutalną prawdę o nich samych „ku serc przebudzeniu”.

Ciąg dalszy nadejdzie (zdecydowanie).


Życząc zdrowia, wolności i myślenia, mawiam: ku dobru, pięknu i światłu!

Wybran, czyli Tomasz Wybranowski

Tomasz Wybranowski jest poetą, literatem i dziennikarzem, obecnie dyrektorem muzycznym sieci Radia WNET (Białystok, Wrocław, Kraków, Szczecin i Warszawa), szefem Studia 37 Dublin, a także prowadzącym i wydawcą program „Polska Tygodniówka” w dublińskim radiu NEAR 90.3 FM.