Świątecznie i bezpiecznie
W roku 2012 w jednym z amerykańskich tygodników pojawił się „świąteczny” obrazek przedstawiający małego chłopca skulonego na kolanach Świętego Mikołaja. Dziecko, pewnie przed chwilą zapytane o to, czego sobie życzy na święta, odpowiada na obrazku: „Tylko... poczuć się bezpiecznie”.
Od chwili publikacji tego obrazka minęła już ponad dekada, ale czy chłopiec nie mógłby w zasadzie i dziś wypowiedzieć takiego samego życzenia? Czy wiele się zmieniło? Czy przez ostatnie 10 lat cały świat stał się miejscem, gdzie można czuć się bezpiecznie? Czy mały chłopiec z obrazka miałby dziś jakieś nowe życzenie, bo tamto z roku 2012 się spełniło? Czy może po prostu dorósł i dziś życzy sobie czegoś bardziej przyziemnego, bo zrozumiał, że poczucie bezpieczeństwa to życzenie na miarę przysłowiowej gwiazdki z nieba?
Bo co się zmieniło od 2012? Patrząc na zestaw najważniejszych wiadomości sprzed dekady, widzimy strzelaniny, prześladowania, katastrofy – zarówno te spowodowane przez człowieka, jak i te naturalne – do tego masowe protesty w tym czy innym zakątku świata, wojny i tragedie te małe i te duże. O tamtego czasu świat przeszedł przez pandemię, kilka wojen w różnych rejonach świata, konfliktów i katastrof. W wielu krajach odbyły się przełomowe wybory, które miały odmienić bieg historii, ale i dziś dziecko zapytane o to, czego sobie życzy na święta, mogłoby odpowiedzieć tak samo jak w roku 2012.
Oczywiście zdarzyło się również wiele dobrego, jednak o tym jakoś mniej się wspomina w mediach. Mało jest o tym, kto jest szczęśliwy albo komu przytrafiło się coś miłego. Nie mówi się o rzeczach przyjemnych, o poczuciu bezpieczeństwa we własnym domu czy o sukcesach. Istnieją na świecie szczęśliwcy, którzy mieszkają w miejscach odciętych od świata, nie mają telewizora, komputera, a ich wiedza ogranicza się do tego świata, który mogą ogarnąć wzrokiem lub ewentualnie zwiedzić na piechotę w ciągu jednego popołudnia. Cała reszta ludzkości musi codziennie mierzyć się z rzeczywistością, w której poczucia bezpieczeństwa nie uświadczysz za grosz. Zaglądając przez telewizyjne, internetowe czy prasowe okno w szeroki świat, zdajemy sobie sprawę, że poczucie bezpieczeństwa oddala się od nas z każdą chwilą.
Niektórym może się zdawać, że nad światem zbierają się coraz ciemniejsze chmury, w których próżno szukać choćby najmniejszego przejaśnienia i najskromniejszego promyka nadziei. Jednak patrząc wstecz na minioną dekadę, widać, że nie jest wcale gorzej, a po prostu stale źle. A skoro jest stale źle, to znaczy, że również jest stale dobrze – wszystko zależy od naszego punktu widzenia. Może patrząc na świat przez medialne okno, widzimy jedynie te tragiczne i przygnębiające wydarzenia, bo one się po prostu lepiej w mediach sprzedają. Bo łatwiej sprzedać materiał z wojny, niż opowieść o szczęśliwej rodzinie, która cieszy się z dachu nad głową i ciepłego obiadu. Bo łatwiej zainteresować kogoś tragicznymi doniesieniami o powodzi czy pożarze niż radością dziecka z wygranej w szkolnym konkursie.
Z każdej strony atakują nas obrazy i słowa opisujące cierpienia ludzi w bliższych i dalszych zakątkach świata. Zewsząd dowiadujemy się o kolejnych tragediach, które jeszcze nas bezpośrednio nie dotykają, ale coraz bardziej zaczynamy wierzyć, że to jedynie kwestia czasu. I nawet jeśli w podświadomości kołacze się nam prawda mówiąca, że przecież nie może być tak źle, że przecież na świecie muszą dziać się i dobrze rzeczy, to jednak zdaje się, że coraz bardziej poddajemy się temu tragicznemu przekazowi, który serwują nam media. W zasadzie to paradoks, że pozytywne historie, tak wydawałoby się rzadkie, nie są traktowane jak sensacja, a tak „pospolite” tragedie jak wybuchające bomby, epidemie, wypadki drogowe czy spadające samoloty wciąż podawane są nam jako wyjątkowo sensacyjne. A przecież słyszymy o nich niemal codziennie.
Zdawałoby się, że w tym morzu tragedii każda pozytywna wiadomość powinna być hołubiona jako ta wyjątkowa i szczególna. Niestety, chociaż wieści dobrych jest pewnie tyle samo co złych, to media zdecydowały się relacjonować jedynie te drugie, te pierwsze traktując jako odstępstwo od normy. Ale wyobraźmy sobie przez chwilę świat, w którym media poszły zupełnie inną ścieżką, decydując się skupić na pozytywnych wiadomościach „z kraju i ze świata”. Opisywałyby na przykład ogromne szczęście pasażerów lotu z Warszawy do Dublina, którzy bez żadnych kłopotów i przed czasem dolecieli na miejsce, by spotkać się z bliskimi. Albo zachęcałyby do poznania historii mieszkańców Kinszasy czy innego Pcimia, którzy spędzili cały dzień z rodzinami w bezpiecznych domach. Pokazywałyby również relację z niezwykłego festiwalu w Przasnyszu, który od wielu lat ściąga do tego małego miasteczka tysiące turystów. Dowiedzielibyśmy się, co dobrego wydarzyło się podczas zlotu miłośników muzyki irlandzkiej organizowanego w Krakowie.
Co Wy na to? Żadnych tragedii, żadnych wirusów zagrażających ludzkości, żadnych wojen i tysięcy ofiar, żadnych terrorystów grożących zniszczeniem cywilizacji. Oczywiście i tragedie, i wirusy, i inne zagrożenia będą nadal się zdarzały, a pominięcie ich w wiadomościach nie sprawi, że znikną z tego świata. Jednak zdecydowane usunięcie większości z nich z mediów byłoby pierwszym krokiem do zwiększenia poczucia bezpieczeństwa wśród ludzi na całym świecie. I o takim bezpiecznym medialnie świecie warto nadal marzyć, a nawet wyobrazić go sobie w ten świąteczny czas. Co więcej, niczym ten chłopiec z obrazka można u Świętego Mikołaja wyprosić lepszy świat, choćby tylko na kilka świątecznych dni spędzonych z rodziną i przyjaciółmi. To, czy Boże Narodzenie spędzimy z dala od zgiełku wielkiego świata, zależy już tylko od nas. I tego właśnie serdecznie sobie oraz Wam, Czytelnicy, życzę w te nadchodzące Boże Narodzenie.
Wyciszmy się i zatrzymajmy na chwilę. I pomyślmy, co właściwie obchodzimy, siadając do wigilijnej.
Krzysztof Wiśniewski