Shamek w Dublinie: niejeden kanał...
Dublin to niesamowite miasto – śmiało można je porównać z takimi słynnymi miastami jak na przykład holenderski Amsterdam lub włoska Wenecja. Jeszcze się nie rozczytaliście, a ja już domyślam się, że chodzi Wam po głowie twierdzenie, że albo jestem „wczorajszy”, albo prostu nadużyłem jednego z miejscowych trunków... Nic podobnego! Postaram się to udowodnić poniższą historią.
Stolice Irlandii i Holandii łączą historycznie udokumentowane dzielnice „czerwonych latarni”. W Dublinie taka dzielnica już nie istnieje, ale według historyków była ona o wiele większa od tej holenderskiej. Nie ma się co dziwić, skoro często to Zielona Wyspa była ostatnim europejskim przystankiem dla wypraw morskich. Z Wenecją może łączyć porównywanie parady św. Patryka z barwnym włoskim karnawałem.
Ale tym razem zajmiemy się szlakami wodnymi – wymienione wyżej miasta usiane są kanałami. Dublin jest podzielony przez rzekę Liffey na część północną i południową. Oprócz tego przez miasto przepływają jeszcze trzy rzeki: Tolka, Dodder i podziemna Poddle. Ma też dwa kanały – Grand Canal na południowej stronie i Royal Canal na północnej stronie. Oba są długie i mają swoje historie. Grand Canal ciągnie się od Grand Canal Dock poprzez gregoriańskie dzielnice miasta, Dolphins Barn, Drimnagh, Clondalkin aż do Shannon Harbour w County Offaly. Cała trasa liczy 132 km i posiada 43 śluzy.
Royal Canal jest odrobinę dłuższy – ma 145 km długości i 46 śluz pomiędzy początkiem w Spencer Dock w North Wall i końcem w Cloondara w County Longford. Grand Canal powstał pomiędzy rokiem 1756 a 1803 jako droga transportowo-handlowa. Spławiano nim zboża, buraki cukrowe, sól, węgiel i „płynne czarne złoto wyspiarzy”... Było to jeszcze przed erą kolei i jakiejkolwiek motoryzacji. Całe to przedsięwzięcie kosztowało niebagatelną sumkę 877 tys. funtów (wtedy całkiem niezły grosz!). To bardzo ucieszyło młodego biznesmena Artura Guinnessa, który początkowo używał do transportu swojego wyrobu wozów konnych. Jak można się domyślić, nie był to ani szybki, ani wydajny sposób transportu. Ostatni transport beczek guinnessa drogą kanałową odbył się nie tak dawno, bo zaledwie parędziesiąt lat temu – w 1960 r. Zastanawialiście się, dlaczego mamy w Dublinie dwa kanały? Legenda głosi, że William Cope, emerytowany szewc, który zasiadał w zarządzie Grand Canal Company, miał dość zarozumialstwa i snobistycznego zachowania swoich kolegów z zarządu. Chcąc ich troszkę przytemperować, postanowił wybudować też kanał na północy miasta. W 1789 r. utworzył Royal Canal Company i rozpoczął budowę drugiej wodnej drogi wiodącej z i do Dublina. Ten kanał kosztował aż 1,4 mln funtów, a całe przedsięwzięcie zakończyło się w roku 1817.
Z Royal Canal wiąże się jedna z najczarniejszych kart w historii Irlandii. W 1847 r. podczas Wielkiego Głodu 1490 osób zostało eksmitowanych z domów ze Strokestown w Roscommon. Ludzie ci zostali zmuszeni do wędrówki ponad 100 mil (prawie 161 km) z Strokestown do Dublina, skąd mieli być wysłani statkami – zwanymi „trumiennymi” – do Kanady. Droga wygnańców wiodła wzdłuż Royal Canal. Połowa z nich do Dublina jednak nie dotarła. Całe to wydarzenie jest upamiętnione 30 pomnikami butów, które rozsiane są wzdłuż kanału od Strokestown do Dublina. Uważa się to jako jeden z najciemniejszych epizodów czasu Wielkiego Głodu.
Oba dublińskie kanały przeszły parę lat temu spory lifting, bo odkąd mamy samochody, pociągi i samoloty, kanały jako droga transportu stały się zbędne – przestały być użytkowane w połowie XX w., kiedy rozwinął się transport drogowy. W latach 60. XX w. geniusze z Korporacji Dublińskiej planowali nawet osuszyć i zabetonować Grand Canal, aby przekształcić go w dwujezdniową drogę. Na szczęście dublińczycy masowo protestowali i plan został porzucony. Teraz zarówno Grand Canal, jak i Royal Canal to ulubione miejsca spacerowe, wycieczek rowerowych, a nawet konnych wypraw dublińczyków.
Przemysław @Shamek w Dublinie