reklama

Zaduszki w Domu Polskim

Czwartek, 14 Listopad 2024

Pisząc scenariusz na ten wyjątkowy wieczór, myślałam, że będzie to nasze ukojenie po Halloween, które jest dalekie od naszej tradycji. Czułam, że to nie tylko spotkanie z poezją i muzyką, lecz czas wyjątkowej zadumy nad życiem, które mieliśmy dzięki tym, którzy odeszli, a których obecność wciąż czujemy w każdej myśli, w każdym wspomnieniu.

Zaduszki w Domu Polski w Dublinie stały się wyjątkową podróżą w głąb emocji, tęsknoty i refleksji nad przemijaniem.
Wieczór rozpoczęła Ania Łoniewska pieśnią "Na smętarzu mieszkać będę". Jej czysty, głęboki głos wprowadził melancholijny nastrój, a słowa pieśni w wykonaniu pozostałych wokalistek przeniosły nas w świat wspomnień. Ich śpiew to nie tylko smutek, ale poczucie łączności z przeszłością, z tymi,
którzy odeszli, a ich miejsce zajmuje teraz cisza. Pieśń ta przypominała o przemijaniu, a zarazem o pięknej pamięci, która nigdy nie gaśnie.

Narrator Tomasz Zaczkiewicz-Mazur przywitał nas słowami Cocteau: „Każdego dnia, kiedy stoję przed lustrem, patrzę na śmierć przy pracy”. Jego spokojny, pełen refleksji głos wprowadził nas w atmosferę wieczoru. Tomek prowadził nas przez ten wieczór, nadając wagę każdemu utworowi i słowu. Nie zapomniał również o ofiarach rzezi wołyńskiej. Wybór wierszy, tj. Kwiat lnu, pozwolił nam zapalić znicze w hołdzie tym, którzy zginęli. Jego wykonanie Lamentu nieboszczyków Przemysława Borkowskiego wybudziło nas ze smutku i wprowadziło do celebracji życia.

Cezary Waloszek nadal swoim czarem i kunsztem magii całemu przedstawieniu. Jego „Epitafium” Crimson King wzruszyło do łez.
Renata Wrzesińska, łącząc śpiew z narracją, przeplatała fragmenty, wprowadzając nas w świat pełen tęsknoty i zadumy. Wraz z Rogerem Sablikiem, wybitnym gitarzystą, zaśpiewała wzruszająco Łódki Andrzeja Koryckiego, wprowadzając nas w przestrzeń wspomnień.

Z kolei Ania Ptak, Jakub Durek i Roger Sablik wykonali utwór Skarb Gabi Gąsior, w którym każda nuta była jak szept przypominający, że miłość i pamięć są ponadczasowe.

Marta Durek i Roger Sablik poruszyli nas utworem Zegarmistrz światła. Marta, z głosem pełnym ciepła, wprowadziła nas w przestrzeń, gdzie czas wciąż biegnie, odmierzając nasze życie.

Magda Cichowicz i Magda Drahusz wprowadziły kojący spokój, przypominając, że życie to zbiór chwil, które są piękne mimo swojej ulotności.
W jednym z najbardziej wzruszających momentów Renata Wrzesińska recytowała fragment Wiesława Myśliwskiego z Kamienia na kamieniu: „Umieramy, bracie, że nie widać po nas śmierci.” Słowa te przypomniały, że każdy człowiek, choć jego życie jest pełne przemijania, zostawia po sobie ślad.

Wiersz: "Jeśli muszę zginąć" palestyńskiego poety Refata Alaleera był świadectwem życia w Gazie, wyrażającym niepokój o to, co pozostaje po śmierci. Roger, komponując muzykę do tego wiersza, odpowiedział na jego emocjonalną głębię. Wykonanie Tears in Heaven przez Martę i Jakuba Durek. Ich subtelna interpretacja stworzyła niepowtarzalną atmosferę tęsknoty, a zarazem nadziei, że pośmiertna miłość nie zostaje zapomniana. Całość wieczoru, pełna emocji i zadumy, stała się pomostem między światem żywych, a wspomnieniami o tych, którzy odeszli.

Gwiazdami wieczoru byli poeci – Magdalena Marciak, Karol Koszorz i Mateusz Majcher – którzy swoimi utworami podali nam liryczną dłoń, prowadząc nas przez tajemnice słów. Wieczór z ich udziałem rozświetlił przestrzeń, w której słuchacz mógł poczuć się spokojnie, jakby podróżował przez ciemność, zawsze wiedząc, że droga jest pewna i pełna piękna.

Ostatni utwór Into the Wight wykonany przez Martę i Rafała zachwycił wszystkich i wzruszył na wiele kolejnych dni. 

Wdzięczna
Lama Kacha
(autorka scenariusza projektu)

Autorem zdjęcia jest Tomasz Rydzek