Zaduszki w Domu Polskim
Pisząc scenariusz na ten wyjątkowy wieczór, myślałam, że będzie to nasze ukojenie po Halloween, które jest dalekie od naszej tradycji. Czułam, że to nie tylko spotkanie z poezją i muzyką, lecz czas wyjątkowej zadumy nad życiem, które mieliśmy dzięki tym, którzy odeszli, a których obecność wciąż czujemy w każdej myśli, w każdym wspomnieniu.
Zaduszki w Domu Polski w Dublinie stały się wyjątkową podróżą w głąb emocji, tęsknoty i refleksji nad przemijaniem.
Wieczór rozpoczęła Ania Łoniewska pieśnią "Na smętarzu mieszkać będę". Jej czysty, głęboki głos wprowadził melancholijny nastrój, a słowa pieśni w wykonaniu pozostałych wokalistek przeniosły nas w świat wspomnień. Ich śpiew to nie tylko smutek, ale poczucie łączności z przeszłością, z tymi,
którzy odeszli, a ich miejsce zajmuje teraz cisza. Pieśń ta przypominała o przemijaniu, a zarazem o pięknej pamięci, która nigdy nie gaśnie.
Narrator Tomasz Zaczkiewicz-Mazur przywitał nas słowami Cocteau: „Każdego dnia, kiedy stoję przed lustrem, patrzę na śmierć przy pracy”. Jego spokojny, pełen refleksji głos wprowadził nas w atmosferę wieczoru. Tomek prowadził nas przez ten wieczór, nadając wagę każdemu utworowi i słowu. Nie zapomniał również o ofiarach rzezi wołyńskiej. Wybór wierszy, tj. Kwiat lnu, pozwolił nam zapalić znicze w hołdzie tym, którzy zginęli. Jego wykonanie Lamentu nieboszczyków Przemysława Borkowskiego wybudziło nas ze smutku i wprowadziło do celebracji życia.
Cezary Waloszek nadal swoim czarem i kunsztem magii całemu przedstawieniu. Jego „Epitafium” Crimson King wzruszyło do łez.
Renata Wrzesińska, łącząc śpiew z narracją, przeplatała fragmenty, wprowadzając nas w świat pełen tęsknoty i zadumy. Wraz z Rogerem Sablikiem, wybitnym gitarzystą, zaśpiewała wzruszająco Łódki Andrzeja Koryckiego, wprowadzając nas w przestrzeń wspomnień.
Z kolei Ania Ptak, Jakub Durek i Roger Sablik wykonali utwór Skarb Gabi Gąsior, w którym każda nuta była jak szept przypominający, że miłość i pamięć są ponadczasowe.
Marta Durek i Roger Sablik poruszyli nas utworem Zegarmistrz światła. Marta, z głosem pełnym ciepła, wprowadziła nas w przestrzeń, gdzie czas wciąż biegnie, odmierzając nasze życie.
Magda Cichowicz i Magda Drahusz wprowadziły kojący spokój, przypominając, że życie to zbiór chwil, które są piękne mimo swojej ulotności.
W jednym z najbardziej wzruszających momentów Renata Wrzesińska recytowała fragment Wiesława Myśliwskiego z Kamienia na kamieniu: „Umieramy, bracie, że nie widać po nas śmierci.” Słowa te przypomniały, że każdy człowiek, choć jego życie jest pełne przemijania, zostawia po sobie ślad.
Wiersz: "Jeśli muszę zginąć" palestyńskiego poety Refata Alaleera był świadectwem życia w Gazie, wyrażającym niepokój o to, co pozostaje po śmierci. Roger, komponując muzykę do tego wiersza, odpowiedział na jego emocjonalną głębię. Wykonanie Tears in Heaven przez Martę i Jakuba Durek. Ich subtelna interpretacja stworzyła niepowtarzalną atmosferę tęsknoty, a zarazem nadziei, że pośmiertna miłość nie zostaje zapomniana. Całość wieczoru, pełna emocji i zadumy, stała się pomostem między światem żywych, a wspomnieniami o tych, którzy odeszli.
Gwiazdami wieczoru byli poeci – Magdalena Marciak, Karol Koszorz i Mateusz Majcher – którzy swoimi utworami podali nam liryczną dłoń, prowadząc nas przez tajemnice słów. Wieczór z ich udziałem rozświetlił przestrzeń, w której słuchacz mógł poczuć się spokojnie, jakby podróżował przez ciemność, zawsze wiedząc, że droga jest pewna i pełna piękna.
Ostatni utwór Into the Wight wykonany przez Martę i Rafała zachwycił wszystkich i wzruszył na wiele kolejnych dni.
Wdzięczna
Lama Kacha
(autorka scenariusza projektu)
Autorem zdjęcia jest Tomasz Rydzek